Transfogarska czy Transfogaraska – rumuńska droga marzeń za nami! Foto+FILM

Jakiś czas temu opublikowaliśmy na kanale YouTube „Otwarty Horyzont” film z przejazdu motorem przez znaną już niejednemu rumuńską przepiękną widokowo trasę  Transfogarską, czy raczej Transfogaraską. Problem polega na właściwym nazwaniu tej trasy, czy może raczej pewnym niedopatrzeniu w powtarzaniu nazwy. Wytłumaczmy to szybko…

Owa wspaniała trasa, na którą wybrać chyba chce się każdy, gdy tylko zobaczy z niej jakieś zdjęcia, filmy robione przy pięknej pogodzie… albo gdy pokażą nią fantastyczny przejazd w programie Top Gear. Wtedy chce już każdy. Udało się być tam i nam i dzięki niegasnącemu szczęściu do właściwej pogody we właściwym czasie – było pięknie!

Wracając jednak do wyjaśnienia nazwy… Droga ta leży w Rumunii w Górach FogARAskich. Nie „Fogarskich” (!). Zatem trasa, która biegnie poprzez Góry Fogaraskie, w przymiotniku brzmieć będzie „TransfogARAska” 🙂 Z racji tego, że lubię poprawność językową, przekonana jestem, iż należy wyjaśniać to, co mierzi ciągłym powtarzaniem błędów, a tym samym ich osłuchiwaniem się i utrwalaniem. Teraz już, kiedy wiecie jak mówić poprawnie, zapraszam do obejrzenia filmu. Kłania się Wam Agnieszka „Bralczyko-Miodek” Potocka :]

Kilka informacji na temat trasy dla zainteresowanych:

  • Góry Transfogaraskie leżą w centralnej Rumunii;
  • Od Polski (z Krakowa) do wjazdu na tą piękną trasę trzeba pokonać ok. 920 km przez Koszyce, Debreczyn i Oradeę do okolic miejscowości Cârțișoara, za którą rozpoczyna się trasa faktycznego wjazdu w Góry Transfogaraskie;
  • Droga widokowa jest okresowo zamykana na czas jesienno-zimowy, kiedy spadają pierwsze śniegi. Najprościej mówiąc, nie jest ona odśnieżana, czyli nie jest utrzymywana jej przejezdność w okresie zimowym, praktycznie aż do lata, kiedy oficjalnie zostaje otwarta (wg informacji z Internetu daty zwyczajowego otwarcia są od 1 lipca do końca października);
  • Nawierzchnia  drogi, jak zresztą widać na filmie, jest po prostu znakomita, gładka i bardzo dobrze utrzymana;
  • Na szczycie znajdują się schroniska, bardzo oblegane zresztą przez turystów, gdzie można zjeść. Ceny są przybliżone do polskich, tj. obiad można zjeść za do 30 zł. My jedliśmy w schronisku nad samą wodą, można było tu zapłacić kartą. Niestety obsługa była dość zniechęcona do przyjęcia od nas zamówienia, mimo kilku sygnałów od nas, że chcemy już coś zamówić… Samo jedzenie określiłabym jako „w porządku, ale bez szału”.
  • Parking na górze jest płatny, więc trzeba mieć lokalną gotówkę.
  • Na szczyt kursuje też kolejka linowa (jednak nie zapoznaliśmy się  z nią bliżej).
  • Wzdłuż drogi stoi cała alejka straganów pełnych miejscowych tradycyjnych serów, wędlin, wiszących spod daszków suszonych kiełbas i innych lokalnych cudów spożywczych, których sprzedawcy pragną Wam sprzedać.
  • Nie zapomnijcie tylko aparatu, żaby zrobić tam trochę zdjęć, bo będziecie żałować! 🙂

Dodaj komentarz