Bornholm – rowerowe niebo

Taka mała wyspa na Bałtyku, tak blisko Polski, ale ona duńska. Zgodnie w parze twierdzimy – tak lepiej. Gdyby była Polska, pewnie byśmy się nią nie zainteresowali. Jeśli jednak, na pewno wspomnienia nie byłyby tak ciepłe, a oczy nakarmione ładem i spokojem. To ich wyczucie stylu! Spuszczam wzrok, bo powrót do polskiego kraju to zawsze wielki zgrzyt, nerwowość i opadnięte kąciki ust. U nas tego tak brakuje…

bornholm IKONA 1

Nasz wyjazd na Bornholm odbył się jako następstwo nieco „przymusowego” wyjazdu nad morze do dalekiego Szczecina. Zabraliśmy więc rowery, miało być bardzo rowerowo i nieco inaczej, bo na kempingu, czyli kupa frajdy i trochę niewygody. Zacznę jednak od początku.

Po co jechać na Bornholm?

To chyba zasadnicze pytanie, co tam można na Bornholmie obejrzeć.

  1. Znajdziemy tu piękne budownictwo, przez co rozumiem bardzo zadbane praktycznie wszystkie zabudowania, harmonijnie pomalowane elewacje, ogródki, obejścia domów. Wszystko co mijamy, sprawia wrażenie wielkiego ładu i robi się aż przyjemniej, architektowi chyba jeszcze bardziej… :). Miejscowości nadmorskie z mini-portami, wędzarniami i kawiarenkami – nie trzeba nawet pisać, że są cudowne, czy raczej zatopione niemal jak w rzeczywistej bajce.
  2. Krajobraz jest równie piękny. Ku mojemu zdziwieniu, wyspa pełna jest pól uprawnych w pierwszej kolejności, tuż potem to łąki i lasy.
  3. To istne rowerowe niebo. Cała wyspa poprzecinana jest ścieżkami rowerowymi z gładką asfaltową nawierzchnią, albo prowadzonych leśnymi ścieżkami. W każdym wypadku jest wygodnie i bardzo bezpiecznie.
  4. I co najważniejsze – Bornholm wcale nie jest płaski! Ścieżki rowerowe to praktycznie niekończące się łagodnie falujące trasy tylko dla dwóch kółek, bardzo dobrze opisane oznakowania, gdzie i za ile kilometrów dojedziemy dana trasą. Rowerzysta może czuć się tutaj naprawdę ugoszczony. 
  5. Na Bornholm można jechać też po spokój. Mieszkaliśmy na kempingu i co było bardzo krzepiące, było na nim cicho i spokojnie. Nikt nie zakłócał spokoju innym, a ludzi było tam sporo, także Polaków.
  6. Na Bornholm po te wszystkie piękne zdjęcia. One same mówią, że wyspa jest czymś więcej, niż zwykłą wysepką. Ma swój charakter, urokliwy na każdym rogu.
  7. Urokliwe wędzarnie, gdzie (za niestety wysoką cenę) zjemy wędzone śledzie, łososie, krewetki czy małże. Czy są lepsze niż u nas – trudno powiedzieć. Podobno to, co ładnie podane, smakuje lepiej. My spróbowaliśmy śledzia w wersji „słońce nad Guthjem” (wędzony śledź z pokrojoną cebulą, surowym żółtkiem jaja, solą i kromką chleba) – był dobry, ale żeby się tym zajadać, to nie wiem… 😉

Prom, a rowery na niego jak?

Do swoich rowerów jesteśmy mocno przywiązani. Niewykonalne byłoby więc wypożyczanie jakichś na miejscu, rowery musiały być nasze. Po rozeznaniu możliwości transportowych okazało się, że z Polski (ze Szczecina lub Kołobrzegu) z autem nie możemy dostać się na Bornholm. Co najwyżej z samymi rowerami i bagażem, co jednak kosztowo nie wydawało się opłacalne, gdzie nie mając możliwości zabrania jedzenia na 5 dni spłukałoby nas to dość znacznie. Auto zatem z dopiętymi na bagażniku rowerami zaciągnęliśmy do Niemiec, gdzie z miejscowości Sassnitz płynie na do Ronne (Bornholm) prom samochodowy.

Koszt dla auta osobowego z max 5 osobami to ok. 1600 zł w obie strony, przy czym cena różnić będzie się w zależności od dnia wyjazdu i powrotu oraz sezonu – wysokiego czy niskiego. To wszystko kształtuje ostateczną cenę. Czas płynięcia na wyspę to 3,5 h, a godziny wypłynięcia do wyboru były dwie, tj. 11:30 lub 13:30. Z kolei podróż powrotna to wczesna pobudka, bo prom odpływa o 8:00 i o 9:00. Przy rezerwacjach naturalnie z góry ustalane są godziny, na jakie się stawimy w porcie.

Rowerowe wyniki kilometrażowe

Będąc na Bornholmie 4 całe dni udało nam się zrobić 3 całodniowe wycieczki na łączna sumę ok. 200 km. Tempem umiarkowanym, z przerwami na liczne zdjęcia, postoje regeneracyjne i  dumania nad widokami.

Wyjazdy były ok. 10:00 z rana, powroty na ok. 20:00. Wszystko zależy od kondycji oczywiście, ale muszę przyznać, że rzekomo płaski teren, kiedy okazywał się lekko falujący, opóźniał nieco nasze zakładane statystyki czasowe 🙂


4 myśli w temacie “Bornholm – rowerowe niebo

Dodaj komentarz