Piękny był ten majowy weekend. Krótki, ale napełniony turystycznie po pachy, w pełni wykorzystany mogę stwierdzić z ręką na sercu. Były i rowery, i piesza wędrówka, i zoo , i pyszne jedzenie (3 razy! i wszędzie trafiliśmy „na czuja”). Piękne zdjęcia, znowu, przypominają trudy obranej wspinaczki, które na szczęście koił krajobraz. To pamięta się na dłużej i pozytywniej, dlatego, przez te zdjęcia… Czechy czarują znowu i coraz bardziej!
W tym poście zamieszczam pierwszy fragment wyjazdu, a mianowicie trasę rowerową, która równie dobrze mogłaby zostać przebyta na pieszo z czeskiego Szpindlerowego Młyna, gdzie nocowaliśmy i skąd robiliśmy turystyczne wypady.
Po raz kolejny Czechy utrwalam sobie jako tak bardzo piękne, smaczne i zapraszające jak rzadko kiedy. Począwszy od krajobrazów i natury, poprzez kształtowane pod turystykę całe zaplecza usług, tras i schronisk w tym krajobrazie zatopione, aż do ogólnej frajdy i samopoczucia „obcego” po czeskiej stronie – mówię – jestem na tak. Pięknie, smacznie i przyjemnie, a wyjazd do Szpindlerowego Młyna polecam z ręką na sercu. Do nart, górskich wędrówek czy na rower – będzie co tutaj robić nieważne co będziecie mieć przypięte do stóp.
Szpindlerowy Młyn to bardzo przyjemne i bardzo narciarskie miasteczko położone w czeskich Karkonoszach (największe w Czechach). Niech Was jednak nie zmyli jego profil, nie tylko w lecie jest tutaj co robić. Samo miasto posiada bardzo ładne centrum z knajpkami i restauracjami, ma także sporo miejsc na dobry nocleg w niewygórowanych cenach. Płynie tu rzeka Łaba, która wieczorem jest częściowo oświetlona. Znajdziemy tu 2 centra informacyjne, gdzie można wyposażyć się w potrzebne mapy i przewodniki, także po polsku.
Ku mojemu architektonicznemu zaskoczeniu wiele domów, ale i restauracji prezentuje tutaj bardzo dobry nowoczesny styl, nie tak często spotykany u nas w Polsce. Jednak, nadal. Architekt także będzie miał tu na czym zawiesić oko!
Poniżej zamieszczam pomocnicze turystyczne mapy (ze strony http://www.skiareal.cz)
Po więcej informacji: http://www.spindleruv-mlyn.com/pl/
Wyjazd rowerem na Śnieżkę
Taki był plan początkowy. Prosto ze Szpildlerowego Młyna trasą do narciarstwa biegowego, później zaś innymi szlakami poprzez dwa schroniska mieliśmy znaleźć się na polsko-czeskim szczycie – na Śnieżce (1602 m n.p.m.). Nie żeby nie było sił, zatrzymała lub raczej zbytnio spowolniła nas pogoda – pozostały jeszcze zalegający śnieg. W górach to nie anomalia, żeby w maju „to białe” jeszcze było. Niedosyt powodzenia jednak pozostał, konieczne okazało się szybkie zaspokojenie wewnętrznego smutku, od wieków mające swe źródło w żołądku…
Profil trasy
Sama trasa to początkowo ostry podjazd, który później stopniowo przechodzi w umiarkowane nachylenie poprzecinane równymi odcinkami, gdzie jazda nie jest wyjątkowo męcząca. Ten początek to betonowe płyty, zatem równy teren. Jest to oznaczona trasa do narciarstwa biegowego. Na rozjeździe z „głównej” ścieżki na ok. 7 kilometrze podjazdu trasa jest bardziej trawiasta, leśna aż przechodzi w nieco łąkową, aż do lekko kamienistej i pieszej, gdzie wjazd rowerem jest mocno utrudniony. O ile ktoś chciałby przejechać tą trasę w lecie, żadnym problemem nie będzie spowalniający śnieg, który my musieliśmy po prostu minąć prowadząc rowery, aż do samego schroniska. Mokry, grząski, w którym koła rowerów się zatapiały, a sam śnieg kleił się do nich niesamowicie. Było dość ciężko.
Osiągnięta Baza
Udało nam się dotrzeć (tylko) do jednej z trzech planowanych baz, czyli do schroniska Chata Vyrovka. Zjedliśmy tu pyszne knedle z mięsem (zdjęcie). Menu nie jest zbyt duże, ale za to na pewno wszystko jest świeże.
W samym schronisku (restauracja znajduje się na piętrze) poinstruowano nas, by rowery zostawić na parterze. Dłuższa chwila wahania – jeść czy pilnować rowerów na dole (tylko połowa wycieczki, ta niepilnująca, mogłaby zjeść cokolwiek), zakończyła się wniesieniem rowerów na piętro do korytarza i bacznym zerkaniem na nie znad stołu z obiadem… :). Wilk syty i owca cała! Swoją drogą kto zostawiłby na parterze narty i jadł spokojnie obiad na górze…
W schronisku dowiedzieliśmy się, że w drodze do następnego schroniska Luční bouda mamy 500 m bez śniegu, a później 2 km ze śniegiem (maj 2015). Czas nie pozwoliłby zdobyć szczyt, skądinąd na pieszo, choć z rowerem, i wrócić przed zmierzchem. Smutna decyzja powrotu zapadła…
Kolejnym przed nami miało być Luční bouda („Łąkowe schronisko„), do którego według panujących przepisów maksymalnie moglibyśmy dojechać rowerem (informacje o tym zakazie potwierdzone zostały zarówno z polskiej jak i z czeskiej strony Karkonoskiego Parku). Na samą Śnieżkę rowerem wjechać nie tyle nie można, co jest to zabronione (mandat), ale z rowerem na szlaku do niej znaleźć się możemy (grzecznie go prowadząc…). Zatem by dostać się na Śnieżkę rowery można by tylko prowadzić (ok. 4 km w każdą stronę) lub też opcjonalnie zostawić je w schronisku (tylko dla odważnych… bazując na głębokiej nieufności po tym, jak kradną u nas w Polsce ).
Schronisko Luční bouda
Schronisko Chata Vyrovka
Parametry trasy rowerowej:
- Długość trasy – 30,60 km
- Czas wycieczki– 8 h
- Różnica wysokości – 950 m
To tyle na dzisiaj, a gdyby ktoś chciał uzyskać jakieś dodatkowe informacje o trasie – zapraszam!
Piękna trasa sam nią jechałem. Warto tyko wspomnieć że jej część prowadzi po szlakach gdzie również widnieje zakaz wjazdu rowerem. Chodzi mi o Klinove boudy. Nawet miejscowy zwrócił mi uwagę że nie powinienem tędy jechać.
https://www.strava.com/activities/395743946
PolubieniePolubienie
Piękna bardzo, tym bardziej, że miejscami trudna do jazdy. A z tym szlakiem możliwe, że masz rację, wg nas jechaliśmy cały czas legalnie 🙂
PolubieniePolubienie