Norweskie Bergen słynie z tego, że jest najbardziej deszczowym miastem kraju. O dziwo, wbrew wszystkim regułom, gdy je odwiedzałam, deszczu nie było. Pora roku, jesień, tylko podkręciło chłodny nastrój tego portowego miasta. To co zapamiętałam najbardziej to rybny targ, na którym było mnóstwo wspaniałych świeżych ryb. Z racji zainteresowania, na jakie natrafiłam przy pisaniu tego posta, zamieszczam go już teraz. Niech będzie pomocny i zaciekawi wielu o Bergen nieco szybciej.
Już to pewnie gdzieś pisałam, zapewne przy Turcji, że targi rybne są dla mnie czymś wprost magicznym. Wiele przyjemności sprawia mi oglądanie żywnościowych półproduktów, co oczywiście łączy się bardzo z chęcią spróbowania ich wszystkich… Może nie od razu, ale jednak kiedyś i na pewno. Portowe Bergen bez ryb być by nie mogło. Obok niego równie ważną atrakcją miasta jest Bryggen, czyli najstarszy fragment miasta, drewniane nadbrzeże, gdzie chylące się dosłownie domki mają ogromne przeszklenia, w formie trapezów.
Sam budynek targu rybnego (fisketorget) został świetnie połączony z punktem informacji turystycznej (na jego piętrze), co tym bardziej zaprowadzi do niego więcej choćby zagubionych po prostu turystów. Wspaniałomyślne, bo na każdej mapie turystycznej zaznaczony taki punkt być musi. Obiekt ten oddany w 2012 r., autorstwa biura Eder Biesel Arkitekter, to definicja norweskiej architektury. Prosto, funkcjonalnie, pięknie i z pomysłem!
GDZIE ZANOCOWAĆ? Norwegia i kempingi
Wszędzie w Norwegii w hotelach cena noclegu będzie wysoka, dla przeciętnego Polaka. Najlepszym budżetowym i wcale nie pozbawionym jakości miejscem na nocleg są kempingi. Nawet jeśli jest chłodno i ktoś nie lubi spać w namiocie (który mając opłata za namiot jest bardzo niska), możemy z powodzeniem polegać na drewnianych domkach kempingowych. Tak też zrobiliśmy my i podczas całego pobytu i objazdu Norwegii mając mapę kempingów jechaliśmy do któregoś z góry wyznaczonego w rejonie, jaki nam pasował. Nic nie rezerwowaliśmy, zawsze było dla nas miejsce. Ale co ważne – byliśmy można powiedzieć poza sezonem (wrzesień/październik). Cała Norwegia jest usiana jest kempingami, jeśli ktoś sprawdzi je na mapie, już będzie wiedział o czym mówię!
Warto też przed wyjazdem sprawdzić, które kempingi są całoroczne lub do kiedy działają. Czasem na stronie internetowej domku nie było takich informacji. W okolicach Flam jeden kemping był nieczynny (czego dowiedziałam się, dzwoniąc na telefon). Na szczęści bardzo niedaleko był drugi, dostępny, choć tu właśnie zmarzliśmy, bo domek był duży… W domkach nie ma pościeli, są natomiast kołdry, koce i poduszki, najlepiej mieć zatem swój śpiwór.
Domki są zazwyczaj na 4 osoby (2 piętrowe łóżka), ze stolikiem i 2 krzesłami oraz najważniejsze – malutkim elektrycznym grzejnikiem, który w mig nagrzewa domek jak przyjemny kominek 🙂 Domki na poszczególnych kempingach naturalnie różnią się od siebie, polecamy te mniejsze, których ogrzanie ich nie jest problemem. Te większe, mimo, że może więcej w nich miejsca nie gwarantują, że będzie nam w nich ciepło. Przetestowaliśmy – marzliśmy w tym domku mimo ‚grzejniczka na full’, bluz, spodni skarpet… Weźcie mały domek. Są także tańsze, ok. 100 zł za domek. Innym ważnym punktem, będąc już przy ich opisie, to zasada, że domek zostawiamy takim, jakim go podjęliśmy. Zatem należy pozamiatać, umyć garnki, złożyć pościel itd.
Koło Bergen znajduje się jeden niezły kemping, pod którym blisko znajduje się przystanek autobusowy, dalej tramwaj i już jesteśmy w Bergen. Tu akurat dostępne są małe pokoje (łóżko piętrowe) ze stolikiem, ale zupełnie nowe, z dwoma wspólnymi łazienkami i częścią kuchenną. Niżej przykładowy domek pod lodowcem, gdzie rano przywitał nas mróz, ale w domku było miło i przytulnie. Polecamy oboje ten kemping, w budynku obok był nowy wspólny budynek z prysznicami i kuchnia oraz sala ze stolikami i tv. Czysto, schludnie i niedrogo.
Przykładowy mały domek kempingowy w Norwegii – ten na Jostedal Camping (pod lodowcem Jostedal)
Kemping Jostedal
Zabytkowe chylące się domki Bryggen pełne sklepów z pamiątkami
Spacer takimi uliczkami tuz koło zamieszkałych domów to jakby chodzić po pięknym skansenie
Bez czego nie może odbyć się wizyta w mieście:
- spacer po Bryggen i główną ulicą-deptakiem dzielnicy Torgallmenningen
- wjazd lub piesze wejście na Fløyen – wjazd kolejką Fløybanen – bilet możemy kupić w 1 lub we 2 strony
- wjazd lub wycieczka piesza na górę Ulriken – wjazd kolejką Ulriksbanen
- odwiedziny targu rybnego Fisketorget
NASTRÓJ MIASTA
Bergen w moim odczuciu to spokojne i przyjazne miasto. Posiada przyjemne połączenie zabytkowej części z nowa współczesną, gdzie ich przenikanie się odbywa się w pełnym szacunku dla obojga. Bardzo dużo młodych osób uprawiających sport, zdawać by się mogło ogromna w porównaniu do liczby przewidywanej u nas w Polsce. Wiele młodych biegających dziewczyn i chłopaków, szczególnie na okoliczne wzgórza Fløyen i Urliken. Nawet w sklepach z ubraniami działy odzieży sportowej były mocno rozbudowane, co jednak świadczy o popularności dbania o zdrowie. Osobiste spostrzeżenie to takie, że na mieście nie było widać wielu par, przeważali zdawać by się mogło znajomi/przyjaciele. Choć może to po prostu inna ‚chłodniejsza norweska’ wersja nie okazywania swoich relacji wszystkim naokoło.
Kawałek współczesnej architektury
Elewacja pięknie porośnięta bluszczem, obok wystawa przed-sklepowa – była jesień, więc dynie jak najbardziej na czasie. Uszyte, starcza na kilka lat
Domki na wzgórzu, gdzie obowiązkowe są drewniane kolorowe elewacje
Bardzo norweski łoś
Urokliwe uliczki Bryggen
Jedna z uliczek Bryggen, to romantyczne wręcz sielskie białe domki, z donicami pełnymi kwiatów i pięknymi drzwiami
Szeroki deptak w środku miasta, przy nim sklepy i miejsca spotkań. W tle wzgórza, jako miejsca spacerów i na jogging
Wszystkie domku frontowego Bryggen – ich kolorem nawiązuje nowy budynek Fisketorget w drewnianych pionowych deskach
MUZEA
Jest ich wiele a w bardziej ekonomicznym ich zwiedzaniu może pomóc karta Bergen Card. Bardzo popularna w coraz większej ilości nie tylko europejskich dużych turystycznych miast zniżkowa karta miejska upoważnia albo do dyskontowych cen, albo do darmowych wstępów do większości atrakcji turystycznych i muzeów. Przed jej zakupem najlepiej sprawdzić, co nam zagwarantuje i co ważne – godziny otwarcia tych atrakcji. W naszym przypadku pozostawienie na ostatnia chwilę genialnego w naszym odbiorze Muzeum Historii Naturalnej, skończyło się tylko półgodzinnym zwiedzaniem, bo muzeum zamykano już o 16:00… Nasz błąd, bo nie sprawdziliśmy czasu otwarcia i zamknięcia, przy jednak ograniczonym czasie do zwiedzania miasta. Niektóre z nich:
- Muzeum Bryggens
- Muzeum Theta
- Muzeum Sztuki Bergen (obrazy E. Muncha)
- Centrum Sztuki Współczesnej
- Muzeum Sztuki Ozdobnej Zachodniej Norwegii
- Muzeum Edvarda Griega
- Muzeum Kolejnictwa
- VILVITE – Centrum Nauki Bergen
Widok na drewniane Bryggen od strony położonego naprzeciw targu rybnego
Tu najlepiej widać, jak krzywe są te domki. Najbliżej pionu są wiszące szyldy, dzięki sile grawitacji. Wielkie witryny wstarych ramach, to to, co architekci, młodzi, lubią najbardziej!
Przykuł moje oko na wystawie, już miałam go kupić… ale w domu uszyłam sama coś podobnego
Mój własnoręczny pobergenowski lisi szalik
Wielki szkielet wieloryba w Muzeum Historii Naturalnej
Wnętrza Muzeum Historii Naturalnej to przestronne sale z mnóstwem gablot i eksponatów. Podróż przez cały świat. Dla fanów to niezła wycieczka na kilka dobrych godzin. Wcześniej należy sprawdzić godziny otwarcia muzeum
Ulica w Bergen, na drugim planie widoczne małe krzywe kolorowe drewniane domki zabytkowego Bryggen
TARG RYBNY – Fisketorget
Opisywany już nieco wcześniej targ rybny to jednak z dwóch największych atrakcji Bergen. Jeśli jesteśmy tu kilka dni i mamy ten luksus mieszkania u znajomych, czy też nasz nocleg posiada kuchnię – mamy niepowtarzalną okazję na zakup świeżych ryb, krabów, krewetek, homarów, żabnic, karmazynów, łososi, małży, dorszy świeżych i suszonych, ośmiornic, kalmarów, ostryg… Wystarczy, z pewnością znajdziecie to, po co przyszliście. W innym wypadku, w braku kuchni, pozostaje Wam kupić jakieś morskie cudo, a sprzedawcy przygotują je Wam tu na miejscu. Ku temu dodatkowo przy cenach danych specjałów podane są 2 ceny – jedna za zabranie surowego do domu, druga, wyższa, za przyrządzenie go tutaj.
Znajdziemy też coś na szybki kęs, czyli kanapki z rybą lub sałatki krabowe w skorupie samego kraba. Słynne słone suszone dorsze wiszą tu przy niejednym stoisku.
Homary na lodzie i suszone dorsze
Żabnica – tej ryby nie sposób pomylić z żadna inną. Ma kształt spłaszczony od dołu, wielka paszczę z mnóstwem małych zębów, a z czoła wyrasta długa ‚wędka’ do zanęcania innych małych ryb – obiadu żabnicy. Mięso jej jest bardzo cenione, białe i delikatne.
Krewetki, langustynki, kraby
Ta brzydka straszna ryba to żabnica – jej wygląd nie świadczy o tym, że jej mięso jest białe i wyjątkowo smaczne! Spróbowałam ją sama przyrządzić w Polsce i polecam, to niezły rarytas! Jej mięso jest zwarte, przypomina bardziej delikatnego królika czy kurczaka. I co ważne – jest zupełnie bez ości! Przez całą długość ciała przebiega chrzęstny kręgosłup. Gdybyście mieli okazję znaleźć ją w sklepie, warto kupić jej kawałek. Fani ryb nie będą rozczarowani.
Suszone dorsze
Kraby królewskie, ostrygi, małże św. Jakuba… Skarby targu rybnego
Morskie różności
Parter Fiketorget – rybne stoiska za przeszklonymi ścianami parteru
Dla tych co może ryb nie lubią są także inne specjały: słodkie naleśniki z domowymi konfiturami, owoce, ciasteczka
WZGÓRZE Fløyen
Dostaniemy się na nie pieszo lub kolejką szynowo-liniową. Będąc na górze mamy zapewniona wspaniała panoramę na całe miasto i zatokę. Zawsze przebywa tam sporo ludzi, z dziećmi. Jest to miejsce rekreacyjnych spotkać, spacerów połączone z restauracją. Warto się tam znaleźć, zwłaszcza dlatego, że stamtąd lepiej jest dostrzec kształt miasta i linii brzegowej.
Taras widokowy na wzgórzu Floyen i zbliżenie na miasto z góry
Kolejka, która wjeżdża na wzgórze Floyen, ma przeszklony dach i ściany, przez które na pewno zrobimy zdjęcia i będziemy mogli podziwiać widoki podczas wjazdu
Widok ze wzgórza Floyen
Wnętrze kabimy kolejki
Taras widokowy na szczycie wzgórza
ZAKUPY
Jest drogo. Niestety w Bergen nie jest taniej, bo dlaczego miało by być, skoro cała Norwegia to dla reszty Europy ceny zaporowe, a co dopiero dla biednego Polaka. Drogo odnieść trzeba na pewno do jedzenia, szczególnie w restauracjach, ale i „lepszego” jedzenia w sklepach czy piekarniach. Jest oczywiście możliwe znalezienie tego, co jest tańsze lub choćby w zasięgu naszego standardowego portfela.
Przygotować jednak musimy się na ceny wyższe o 3-4 lub więcej razy niż nasz krajowy standard. Swego rodzaju ciekawostką jest, że Norwegia broni swoich rodzimych firm i produktów, co objawia się w tym, że na półkach nie znajdziemy 30 rodzajów jogurtu truskawkowego, ale pewnie 2 lub 3, głównych firm. Dla tych, którzy uwielbiają mieć wybór, może być to pewnym rozczarowaniem, ale nie tylko wg mnie ma to głębszy sens. Krajowe się ceni, nie zaś sprzedaje koncernom, a obcych marek nie dopuszcza się analogicznie zbyt wiele. Idąc za naszym rodzimym hasłem „dobre, bo polskie„, widniejące chyba u nas na niewielu produktach, Norwegowie winni pisać „God fordi en” (lub coś podobnego, proszę mnie ewentualnie poprawić).
Jeśli odpowiada nam styl ubierania się w Norwegii, możemy jednak kupić trochę ubrań. Ceny w sieciowych sklepach pozostają dość ujednolicone, zatem można spodziewać się przewidywanych cen. Butki w dzielnicach zabytkowych i turystycznych, pełne pięknych wyróbów typu ‚hand-made’, szalików, czapek i biżuterii są zazwyczaj dość drogie. Tylko zapewne każdy to wie, jadąc do Norwegii. Jeśli na duże zakupy (ale i na małe) to z dużym portfelem.
SMACZKI ARCHITEKTONICZNE
Jak wspominałam już wcześniej, Bergen dość zgrabnie radzi sobie by pożenić swoje zabytkowe pozostałości z nową architekturą. Uwielbiam takie miasta. Można znaleźć tu wiele przejawów współczesnych detali i rozwiązań, które nie kolidują z tymi starszymi, a nawet podkreślają ich wiekowy charakter. I tak w samym Bryggen chylące się ściany drewnianej pierzei wypełniają wielkie przeszklenia, które by móc się tam zmieścić otrzymały kształt trapezów. Nie da się, jak to się nie da! Tak naprawdę to o ile odwiedzone przeze mnie jakieś norweskie miasto nie miało nowoczesnych rozwiązań, miało wówczas świetnie zachowane tradycyjne walory.
Pawilon targu rybnego na parterze i informacji turystycznej na piętrze. Nowa realizacja (od 2012 r.) w sercu miasta to dowód, że Norwegowie idą naprzód i wiedzą jak zrobić kawałek dobrej architektury. Kolory listew na elewacji komponują się z kolorystyka zabytkowego Bryggen. Przeszklony parter to płynne przejście zewnętrza do wnętrza.
Detal nowego budynku Fisketorget – drewniane listwy na elewacji montowane pod kątem
Plac koło szkoły – jak wiele dobrego robi ten drewniany podest? Nawet rosnące tam drzewo nie było przeszkodą. Wyjątkowo przyjemne miejsce
Murek to beton architektoniczny, ławki z surowym drewnem
Stare z nowym – pawilon wystawowy jako nowe, fantastycznie porośnięta elewacja – jako stare.
Szklana elewacja parteru ze szklaną konstrukcją (słupami)
Nie zabrakło czegoś dla aktywizacji młodych – chodzenie po linie rozpiętej jakieś 40 cm nad ziemią (miękkie podłoże z tartanu) i już mamy świetne miejsce, żeby pójść z dzieckiem i aktywnie z nim się tam bawić
to widzę, że właściwie nie mam się nad czym zastanawiać. 😉 ostatnio trafiła nam się okazja, żeby tam polecieć i jednak się nie zdecydowaliśmy (obowiązki trzymające na miejscu jednak przeważyły) i widzę, że to był błąd. już mi się te malutkie domki kempingowe spodobały, a tutaj jeszcze krzywe domki, do których mam ogromną słabość. 🙂 uważam, że świetny poradnik napisałaś i na pewno się nim zainspiruję, jak następnym razem trafi się nam okazja i już wtedy na pewno się tam wybierzemy. 🙂
dziękuję i pozdrawiam. :))
PolubieniePolubienie
Jeśli lubisz takie małe drewniane domki to polecam też koniecznie Stavanger, o którym będę też wkrótce pisać na blogu.My wpadliśmy tam po drodze, a przypadkowe wejście do muzeum wydobycia nafty było świetne! Co do Bergen to tak samo jak do Oslo – kupować tanie bilety i szybko na lotnisko 🙂
PolubieniePolubienie